Witajcie Kochani w 2018 roku.
Weszliśmy w niego tanecznym krokiem. Jedni na balach inni na domówkach, ale mam nadzieję, że wszyscy szczęśliwie i w dobrym zdrowiu, abyśmy mogli spotykać się i wspólnie spędzać miło czas.



U nas przebojem Nocy Sylwestrowej był poniższy filmik – musimy poćwiczyć tę choreografię.![]()
|
Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że dnia1 stycznia 2018 zmarła nasza koleżanka
Ania Majdan.
Nabożeństwo żałobne odbyło się w czwartek 4 stycznia o godz.12.00 w kościele Wniebowzięcia Pańskiego,KEN 101, po czym ciało zostało złożone na cmentarzu w Pyrach.
Mężowi Kazikowi i Synom składamy wyrazy głębokiego współczucia
Zarząd oraz koleżanki i koledzy z SKS
|
Hejka!
3 tory zajęte były przez mistrzów i potencjalnych mistrzów tego sportu. Bawiliśmy się wspaniale choć na każdym torze było 7 osób, a jakość torów jak i sprzętu nie była pierwszej kategorii. Mimo wszystko liczymy na to, że już wkrótce znów dostaniemy informacje od Bożenki o następnych rozgrywkach.
30-01- 2018 Kulig w BrokuO godz.13.00 spod umówionego miejsca, czyli Multikina wyruszyliśmy na kulig do Broku. Na miejsce do domu wypoczynkowego „Rzemieślnik” dotarliśmy ok. godz.15.00. Po krótkim rozpoznaniu obiektu (głównie toalet), podjechały dwa wozy kuligowe (zadaszone dachy). Ponieważ nie było śniegu, z góry wiedzieliśmy, że kulig będzie na kołach. Padło hasło „wsiadać”, więc kto pierwszy ten lepszy. Trochę osób zostało, bo nie było miejsca. W oczekiwaniu na przejażdżkę p. Grażyna (szefowa) poczęstowała oczekujących herbatą.
W czasie przejażdżki w jednym wozie zdarzyła się awaria koła, jednak została szybko usunięta, niestety powtórzyła się jeszcze raz, niektórzy cierpliwie czekali na naprawę, innymi poszli na piechotę do ośrodka. Trasa była dosyć, krótka, ale nam wystarczyło. Humory na wozach nam dopisywały, były śpiewy i tak powinno być.
Po zakończonym kuligu wszyscy uczestnicy udali się na poczęstunek . Sala ogromna, każdy zajął wygodne miejsce przy stole. Panie kelnerki szybko podały nam bigos, kiełbaski, kaszankę, a na deser ciasto, herbata. Kto chciał i miał ze sobą „książkę” to nawet trochę poczytał.W tle grała muzyka, kto chciał to tańczył, ale wszystko dobre co się dobrze kończy.
Do domu wyruszyliśmy ok. 19.30.
Dziękujemy Szefowej Agnieszce, za miły dzień, czekamy na następny kulig za rok – może będzie ŚNIEG?
Pozdrawiam – Bożena Derleta
I URSYNOWSKI BAL PRZEBIERAŃCÓW dla SENIORÓW
Naszym celem jest integracja środowiska i organizacji działających na rzecz osób starszych.
Bal odbył się 2 lutego w piątek w godzinach 18.00 – 23.00 w Hali Sportowej UCSiR ,, Hawajska” przy ul. Dereniowej 48 w Warszawie
Bal organizowany jest przez Fundację ,,Kluboteka Dojrzałego Człowieka” przy wsparciu Ursynowskiej Rady Seniorów i współfinansowany ze środków Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy.Uczestnictwo było częściowo odpłatne – 20 zł od osoby.
Bal zaczął się polonezem, a oficjalnie otworzył go Burmistrz Ursynowa Robert Kempa wraz z organizatorami.

W programie były liczne konkursy, a gdy zagrała muzyka na parkiet ruszyłą grupa 300 niezmordowanych seniorów. Wszyscy cudownie i kolorowo przebrani i oczywiście we wspaniałych humorach. Najciekawsze stroje własnego pomysłu i wykonania zostały nagrodzone.
Uczestnik balu to mieszkaniec Ursynowa w wieku 60 +, a zdarzali się i młodsi . Dla członków SKS przeznaczono 30 miejsc. Mieliśmy więc swoich reprezentantów. Zdjęcia udostępniła Basia Janowska i Terenia Klader.

Spotkanie kijkowe 07-02-2018
To było troszkę inne spotkanie. Tego dnia czciliśmy szacownych jubilatów. Dwóch naszych kolegów obchodziło bardzo poważne urodziny – choć nie mogliśmy w to uwierzyć. Były życzenia i upominki.
17-02-2018 zebranie sprawozdawczo-wyborczeOsiemdziesiąt lat to wiek wspaniały dla szacunku i dla chwały. Bogactwo wiedzy i doświadczenia godne jest pozazdroszczenia. Każdy dzień witajcie z radością, otaczajcie się szczerą miłością. Nie miejcie jednak obaw żadnych, bo przyjaciół macie zaradnych. Zawsze chętnie Wam pomogą, bo jesteście dla nas wyjątkową osobą. Wszyscy w tym gronie będziemy, bo SETKĘ Waszą czcić chcemy. 😛
Dnia 17 lutego 2018 w sali konferencyjnej (I p.) Urzędu Dzielnicy Ursynów o godz.11.00.odbyło się walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze.
W zebraniu uczestniczyła wyjątkowo duża liczba członków. Uprawnionych do głosowania było 293 osoby. Na zebraniu obecnych było 133 członków.

Zebranie jak zwykle sprawnie prowadziła – Stasia Stec. Oprócz sprawozdania z działalności w 2017 roku przedstawionego przez Przewodniczącą Zarządu – Agnieszkę Łochowską, sprawozdania finansowego za 2017 rok, które przedstawiła główna nasza finansistka – Ania Patkowska i opinii Komisji Rewizyjnej przekazanej przez Agnieszkę Skotak,
które zaakceptowano jednomyślnie czekały nas wybory. Skończyła się 3-letnia kadencja obecnego Zarządu i Komisji Rewizyjnej. Ponieważ Stasia Stec ogłosiła koniec pracy w Zarządzie
do wyboru stanęło 6 kandydatów do Zarządu oraz 3 do Komisji Rewizyjnej. Udział w głosowaniu wzięli wszyscy obecni na zebraniu członkowie SKS. Jak podała Komisja Skrutacyjna na Zarząd oddano 129 ważnych głosów, a na Komisję Rewizyjną 130 ważnych głosów. Na opuszczone przez Stasię miejsce do Zarządu weszłam ja, czyli Asia Gębarska, która obiecuje Wam pracować ze wszystkich sił i liczy na pomoc i wsparcie wszystkich członków SKS’u.Dla Stasi Stec Dziękujemy Ci serdecznie za owocną pracę w SKS’ie, za zaangażowanie, za cierpliwość, mnóstwo wspaniałych inicjatyw i za to wszystko co wniosłaś swoją osobowością.
Ogłosiłaś oficjalne zakończenie z nami współpracy, ale nie wyobrażamy sobie, że nie będziesz nadal dzielić się z nami swoim doświadczeniem i nie będziesz podrzucała nam nowych twórczych pomysłów.
Życzymy Ci, abyś jak najczęściej nas odwiedzała i nigdy o SKS’ie nie zapominała.
Na zebraniu został przedstawiony projekt działalności SKS w 2018 roku. Szczegółowe informacje w zakładce – Działalność w 2018 roku.
22-02-2018 Łódź
Jak tylko dojechaliśmy czekała na nas przewodniczka po Łodzi – Monika Gajek, która w bardzo interesujący sposób pokazała nam wycinek tego, jak się okazało urokliwego miasta i pomogła zrozumieć jego charakter.
Poczuliśmy ducha dawnej, wielokulturowej XIX-wiecznej Łodzi na murach fabryk z czerwonej cegły, stylowo pomieszanych kamienicach, willach i pałacach fabrykanckich spacerując po Piotrkowskiej czy Księżym Młynie. Zobaczyliśmy też teraźniejszość czyli nowoczesny design, szczególnie Dworca Łódź Fabryczna, murale czy rewitalizacje. Łódź jest największą w Polsce galerią grafiki reklamowej. Pierwsze murale powstały w latach 60 XXw. Najdłuższy mural ma ok 270m i reklamował Zakłady przemysłu Wełnianego „Wiosna Ludów”. My zobaczyliśmy tylko kilka z nich.
Zaczęliśmy od wizytówki miasta. Wzdłuż ul. Piotrkowskiej – najdłuższego deptaka w Polsce oprócz sklepów, obiektów gastronomicznych i urzędów można wrócić do przeszłości podziwiając liczne kamienice dawnych bankierów, przemysłowców lub innych znanych Łodzian czy też odwiedzić na ławeczce Tuwima, przy fortepianie A. Rubinsteina czy podrapać za uchem Misia Uszatka – bohatera animowanej bajki łódzkiej wytwórni Se-Ma-For lub przespacerować się Aleją Gwiazd, bo to miasto słynnych filmowców jest.


Od sierpnia 2014 roku na fragmencie wyremontowanej ulicy Piotrkowskiej zastosowano bardzo nietypową nawierzchnię. Schodząc z chodnika można poczytać nazwiska na prawdopodobnie najdłuższym pomniku świata, bo na długości ok 340m upamiętniono kilkanaście tysięcy bohaterów. Znakomita większość z nich to bohaterowie codzienności dumni ze swojego miasta, którzy wykupili żeliwną kostkę nawierzchni ulicy, by emocjonalnie związać się z – jak często nazywa się ją w Łodzi – Pietryną i odnaleźć swoją własną cząstkę ulicy.
Następnie udaliśmy się do Łodzi z okresu jakiego kojarzą ją prawie wszyscy czyli przemysłu włókienniczego ubiegłych stuleci. Księży Młyn – to największy kompleks fabryczno-mieszkalny Łodzi z drugiej połowy XIX w, który zachował swój pierwotny urok przemysłowej dzielnicy stworzonej przez łódzkich fabrykantów Scheiblerów i Grohmanów. Nazwa pochodzi od wzniesionego na rzece Jasień młyna należącego do ówczesnego proboszcza. Obecnie odnowiony, okazały budynek Akademii Sztuk Pięknych, to najstarsza łódzka szkoła przyfabryczna przeznaczona dla dzieci pracowników zakładów Karola Szeiblera z 1875 roku. Z jego inicjatywy przy współudziale lekarza społecznika dr .Karola Janschera powstał pierwszy w Łodzi, a trzecie w Polsce przyfabryczny szpital dla robotników należący do najnowocześniejszych w Królestwie Polskim .

Pałac Herbsta – Oddział Muzeum Sztuki w Łodzi został wzniesiony w 1875 roku. Jego fundatorem był Karol Wilhelm Scheibler, który w prezencie ślubnym podarował go swojej córce – Matyldzie i jej mężowi – Edwardowi Herbstowi. Rodzina ta opuściła pałac w 1942 roku. W 1976 pałac przejęło Muzeum Sztuki, które zdewastowany obiekt doprowadziło do stanu jaki mogliśmy podziwiać. Znajdująca się tam wystawa „Dom ze snów” to opowieść o losach rodziny w formie słuchowiska – spektaklu teatralnego przedstawiającego życie mieszkańców pałacu. Wchodząc w jego wnętrza stajemy się uczestnikami gry wyobraźni wnikając w ducha lat 20.

Potem udaliśmy się w kierunku Dworca Kolejowego XXI wieku – Łódź Fabryczna.


Po drodze podziwiając pomnik z innej kreskówki „Zaczarowany ołówek”, Cerkiew Katedralną p.w. św. Aleksandra Newskiego czy też Planetarium mieszczące się w miejscu pierwszej w Łodzi elektrociepłowni gdzie powstaje nowoczesny ośrodek kultury z Centrum Nauki i Techniki.
Na koniec dotarliśmy do Manufaktury – centrum handlowo-rozrywkowo-kulturalnego,
gdzie po zjedzeniu obiadu pożegnaliśmy urokliwą mimo mrozu na dworze Łódź i wróciliśmy do Warszawy.
Myślę, że to zobaczyliśmy jedynie zachęciło nas do następnych wycieczek, bo jest tam jeszcze mnóstwo do oglądania. Teraz więcej zdjęć możecie zobaczyć w galerii.
Dziś jak co miesiąc spotkaliśmy się w Arenie, aby pozbijać trochę kręgli. Oczywiście najlepszy był tor 3, na którym spotkały się dwie Basie, Ania, Iza, Ela i ja czyli Asia. Prawie wszystkim szło świetnie i w pewnym momencie nawet ja byłam w czołówce, co potwierdza załączona tablica wyników.
Niestety był to jedyny moment gdy cieszyłam się z pierwszeństwa. Nie o to jednak w tej zabawie chodzi. Bawimy się wspaniale, a jeżeli uda się osiągnąć dodatkowo przyzwoity wynik to zadowolenie jest podwójne. UDA-UDA-ŁOSIE!!! – to okrzyk brzmiący po każdej udanej akcji.

Do zobaczenia na następnych rozgrywkach


21-03-2018 Powitanie wiosny
Już znacznie przed przewidywanym terminem przyjścia wiosny rozesłaliśmy zaproszenia do członków, przyjaciół i bratnich organizacji.Z A P R O S Z E N I EWszystkich członków SKS-u serdecznie zapraszamy na wspólne, radosne powitanie wiosny, organizowane przez nas corocznie, na polanie ogniskowej w Lesie Kabackim. W tym roku jak zwykle 21 marca 2018 roku spotykamy się o godz. 9,30 przy Metrze Kabaty – wyjście od strony Tesco. W programie:– kolorowy przemarsz na trasie Kabaty-Powsin (akcenty wiosenne mile widziane)– na trasie i na polanie: konkursy, zawody, pląsy i inne niespodzianki-ognisko z pieczeniem kiełbasek-uroczyste spalenie Marzanny(„książki”, produkty własne i z marketu dodadzą sił i energii w zabawie)Obowiązują kolorowe stroje zachęcające wiosnę do szybkiego przybycia.Na Kabatach zebrała się całkiem spora, kolorowa gromadka. Pod przewodnictwem Basi Załuskiej i Basi Janowskiej wszyscy ruszyli w stronę polany, ale nie była to droga prosta i łatwa. Po drodze czekały niespodzianki terenowe, w których można było zdobyć nagrody. W tym czasie kilka osób pod wodzą Ogniomistrza Zbyszka przygotowała ognisko. Kiedy od strony brzózek zbliżała się główna grupa uczestników, ognisko już płonęło, stoły były przykryte obrusami, a na nich szefostwo przygotowało punkt rozdawania przygotowanych przez SKS produktów. Jeszcze tylko zdjęcie zbiorowe i można było zaczynać.
Po rozlokowaniu się w grupach przy stołach, każdy chciał jak najszybciej upiec swoją kiełbaskę. Nie zapomnieliśmy o przyjaciołach z Wawra.
Piękna Marzanna przyniesiona przez Basię J. spokojnie czekała na swoją kolejkę tradycyjnego spalenia się w ognisku, bo w innym przypadku nie będzie wiosny w tym roku.
Niestety w tym momencie musiałam pożegnać tę wspaniałą imprezę. Wierzę, że bawiliście się wyśmienicie. Czekam więc na relacje i zdjęcia, które wzbogacą sprawozdanie. Ja przepraszam, że nie mogłam zrealizować przygotowanego programu i dziękuję wszystkim za słowa wsparcia i otuchy, które pomagają mi przetrwać te bardzo trudne chwile. Dziękuję za zabezpieczenie łańcuchów kwiatowych i proszę o przyniesienie ich do biura SKS, aby mogły służyć nam na następne imprezy – Asia G.
01-02 kwietnia 2018
Wesołych Świąt !!!
Wielkanoc to najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wielkanoc określana jest mianem Paschy lub Zmartwychwstania Chrystusowego. To czas otuchy i nadziei.
Życzymy, aby Święta Wielkanocne przyniosły radość oraz wzajemną życzliwość.Dużo szczęścia i radości, które niechaj zawsze gości w dobrym sercu, w jasnej duszy i niech wszystkie żale zagłuszy. Gdy nadejdzie Wielkanocny poranek Niech spełnią się życzenia: tęczowych pisanek, mazurków kajmakowych, bazi srebrzystych, bogatego zająca i kurczaczków puszystych. Świątecznego nastroju, biesiady obfitej, Lukrowego baranka, a w Dyngusa – głowy wodą zmytej!
był niesamowity i wyjątkowy.
Wypełniaj każdą chwilę tak,
aby potem wspominać ją z radością.
Czerp energię ze słońca,
z kapiącego deszczu i uśmiechu innych.
Szukaj w sobie siły, entuzjazmu i namiętności.
Żyj najpiękniej, jak umiesz…

Koronowane Królowe – Krystyny i Bożeny oraz Bogini Seksu – Bożenka Derleta
Był urodzinowy tort i …………. od SKS_u dla Szefa Restauracji „Stajnia w Passage”
Po szampanie, w dobrych humorach przeszliśmy do sali tanecznej, gdzie nastąpiła uroczysta koronacja wszystkich solenizantek. W tym czasie na stołach pojawiło się iście królewskie jedzenie. Dlatego po konsumpcji ochoczo ruszyliśmy w tany i do wyboru tej naj…….. czyli Królowej z Berłem. Mimo, że Krystyn było więcej to wszystkie wyróżnienia zebrały dwie Bożenki. Wszystkie zaś solenizantki obdarowano upominkami nie zapominając o kwiatkowych naklejkach dla wszystkich uczestników. Tańce i hulanki trwały do późnego wieczora. Pewnie inni solenizanci też chcieliby tak świętować, więc może Zarząd SKS-u rozważy te życzenia członków organizacji.
11-04-2018 Sierpc

były kury z wydziobanymi piórami na szyi, dropiate perliczki, bieluteńkie gołębie. W niektórych ogródkach stały wytworne, wielorodzinne gołębniki, ule wydłubane w pniaku, młode drzewka osłonięte jeszcze przed mrozem pięknie wykonanymi ze słomy chochołami. Zwiedzaliśmy drewniane, proste wiejskie chaty i dworek.
Oglądaliśmy ich wyposażenie,. Jestem z pokolenia, które to pamięta, ale milo jest wróciłam myślami i obrazami do przeszłości. Dworska sypialnia, w której na łóżku leżała wielka pierzyna w śnieżnobiałej poszewce – uwielbiam takie pierzyny.
Na zakończenie weszliśmy do gospodarstwa, w którym właściciel zajmował się wikliniarstwem, namoczone wcześniej wiklinowe gałązki układał na naszych oczach i po kilkunastu minutach powstał śliczny koszyczek J.
W chacie można było zakupić koszyki, kusiły swoja różnorodnością i pięknym wykonaniem. Pogoda dopisała, było słonecznie i ciepło. Jedynie chłodny, mroźny wiatr nie pozwalał nam zdjąć kurteczek.

Śnieg mieliśmy tylko na szczytach, do których nie dotarliśmy i na Kasprowym, gdzie postawiliśmy nogi (przynajmniej niektórzy). W poprzednich latach opisywałam trasy, zabytki i nic się do tej pory nie zmieniło zabytki stoją i wyglądają prawie tak samo. Jak zwykle wycieczki na dany dzień były proponowane więc grup tworzyło się wiele, a nawet byli indywidualiści. Zdjęcia też są nie jak zwykle tylko mojego i Andrzeja autorstwa. Tym razem fotografów było wielu i chętnie przynieśli swoje wrażenia. Nie będę wymieniać imion, bo mogę się pomylić lub pominąć kogoś, ale wszystkim dziękuję.
Grupa była fantastyczna. Mieliśmy sporo „świeżaków” czyli tych co to pierwszy raz……… byli z nami na wycieczce i spisali się fantastycznie. Jak to ostatnio w Zakopanem była miłość i szampan – nawet z truskawkami.
Nasza Grażynka wkraczała w wiek dorosły, a Panowie na rękach ją nosili.
Codziennie rano grupa skowronków biegła do parku na gimnastykę, aby mieć siły na dzienne spacery i wieczorne balety w zakopiańskich knajpkach.
Dla chętnych były Baseny Termalne w Chochołowie lub Zakopanem i licznie obsadzony turniej w kręgle. W tych rozgrywkach – przynajmniej na naszym torze więcej było zabawy niż gry, ale bawiliśmy się fantastycznie.
Oprócz tego oczywiście chodziliśmy po górach i dolinach i łapaliśmy promienie słońca, bo w tym roku obdarzało nas hojnie. Tylko pierwszego dnia na Gubałówce byliśmy w bardzo licznym gronie i tam ma być tegoroczny Sylwester ze Świętami Bożego Narodzenia organizowany przez SKS. Potem krótki spacer do Bukowiny Tatrzańskiej. Następne dni to już wyprawy w mniejszych grupach. Można było nas spotkać na Kasprowym Wierchu (1987m n.p.m.) skąd podziwialiśmy narciarzy i wspaniałą panoramę Tatr Zachodnich z Czerwonymi Wierchami i Giewontem, Tatr Wysokich z Krywaniem i Świnicą. Głownie na górę wjechaliśmy kolejką linową, która ma trzy stacje: dolną w Kuźnicach, pośrednią na Myślenickich Turniach oraz górną na Kasprowym. Byliśmy na Antałówce (940m n.p.m.) Na wzgórzu stoją tam słynne wille „Witkiewiczówka” i Gospoda Włóczęgów. Szukaliśmy krokusów w Dolinach. Znaleźliśmy resztki w największej tatrzańskiej dolinie – Chochołowskiej. Nie obyło się też bez wyprawy do największego i najpiękniejszego tatrzańskiego stawu (powierzchnia -35ha) i czwartym, co do głębokości (50,8m). Leży na wysokości 1395 m n.p.m.. Staw okolony jest licznymi szczytami: po lewej stronie – Rysy (2499m n.p.m.), na wprost – Mięguszowieckie Szczyty z Mięguszowieckim Wielkim (2438m n.p.m.), na prawo – strzelisty Mnich, a nieco dalej – stoki Miedzianego. Na brzegach rosną wspaniałe limby, w wodach żyją pstrągi. Były i szlaki turystyczne np. Dol. Białego- Sarnia Skała- Dolina Strążyska z wodospadem Siklawica czy z Kuźnic na Kalatówki i Krzeptówki, a w powrocie na szlak Nad Reglami do Białego, na Sarnią Skałę czy jeszcze dalej.


Nie zapomnieliśmy o spacerach po Zakopanem i nie tylko po Krupówkach. Nie zapomnieliśmy o zakopiańskiej Starówce ze starym drewnianym kościółkiem i zabytkowym cmentarzem „Na Pęksowym Brzyzku”
Nie udało się wymienić wszystkiego co zobaczyliśmy, a pozostało jeszcze mnóstwo ciekawych miejsc do obejrzenia, więc wrócimy tam w następnym roku, w kwietniu.


W 1710 roku kiedy to epidemia szalała na terenach Podlasia wierni, którzy poszli za głosem Boga, który przemówił do pewnego starca udali się z modlitwą i krzyżami na pobliskie wzgórze, gdzie obmywali się w pobliskim źródełku. Tak uratowało się ok 10 tys. Osób. W podzięce, na wzgórzu zbudowaną drewnianą kapliczkę Przemienienia Pańskiego. Od setek lat ludzie przychodzą tu z prośbami i podziękowaniami. Zostawiają swoje krzyże, pod którymi kryją się ich osobiste troski, smutki i radości. Najwięcej jest krzyży z napisem „SPASI I SOCHRANI” co znaczy „Zbaw i zachowaj” oraz „NIKA” czyli „Zwycięzca”. Różne były losy kapliczki, niestety w nocy z 12/13 lipca 1990 roku cerkiew została podpalona i spłonęła doszczętnie. Wierni szybko zbudowali następną, jeszcze piękniejszą. Od 1998 roku możemy podziwiać w niej polichromie Jarosława Wiszenko z Mielnika i liczny ikonostan zapisany przez Barbarę i Michała Pieczonkę. Rzeźbą w drewnie i miedzi upiększył świątynię Wiaczesław Szum. U podnóża góry obmyliśmy twarz, ręce a nawet nogi w wodach cudownego źródełka. Niektórzy zabrali butelki z wodą ze studni, aby „uzdrowić” bliźnich lub utrwalić swoje zdrowie pop powrocie. Z Grabarki tzw. tajną drogą, o której wiedzą tylko nieliczni udaliśmy się do Mielnika wsi położonej na Wysoczyźnie Drohiczyńskiej.


Osadnictwo na tym terenie to XI wiek i wyprawy Wielkiego Księcia Kijowskiego Jarosława przeciw Jaćwingom. Pierwsza wzmianka o istnieniu zamku mielnickiego, którego pozostałości podziwialiśmy pochodzi z 1379 roku. Był tu i Kazimierz Jagiellończyk i Aleksander, który w 1501r. nadał Mielnikowi magdeburskie prawa miejskie oraz Zygmunt zwany później Starym. Mielnik przetrwał przemarsz wojsk szwedzkich, siedmiogrodzkich Jerzego II Rakoczego oraz wyprawy wojsk moskiewskich. Niszczące działania spowodowały, że liczba ludności od okresu świetności (1500osób) do 1717r. zmalała do 97 mieszkańców. XVIII wiek to ponowne ożywienie gospodarcze dzięki odkrywkowej eksploatacji kredy. Miasto królewskie Korony Królestwa Polskiego w 1795 roku. Miejscowość leżąca nad Bugiem, który to w czasie II wojny światowej stanowił granicę pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Radzieckim. Obecnie Mielnik jest wsią liczącą niespełna 900 mieszkańców, ale za to jest uwielbianą przez artystów i wszystkich co poszukują ciszy i spokoju. Nazwa wywodzi się od młynów wodnych („mielników”) na Bugu albo od staroruskiego słowa mieł oznaczającego kredę

W pięknej pogodzie podziwialiśmy na Górze Zamkowej fragmenciki murów po mielnickim zamku i pozostałości murowanej kaplicy – pomnika Aleksandra Newskiego, ale widok na Bug był oszałamiający. U podnóża Góry znajdują się ruiny kościoła i dawna plebania, gdzie ciągle w planie jest dom artystów.
W Mielniku widzieliśmy Cerkiew Narodzenia Matki Bożej Przeczystej z kamienia polnego i cegły z 1823 roku Synagogę, Kościół Przemienienia Pańskiego oraz jedyną czynną w Polsce odkrywkową kopalnię kredy. Na obiad zjedliśmy miejscowy rarytas czyli manty, tradycyjne wytrawne pierogi z nadzieniem mięsnym. Wszystkim bardzo smakowały, ale musimy wrócić jeszcze na Podlasie, bo potraw z udziałem ziemniaka oraz widoków przecudnej urody, a przede wszystkim czystego, świeżego powietrza i życzliwości mieszkańców nie poznaliśmy w pełni – to mówi Wam Podlasianka.




To na początek, dalsze nasze przygody pojawią się później – proszę więc zaglądać tu i do galerii, gdzie tym razem będą zdjęcia nowego, wspaniałego fotografa……… W Meduzie czuliśmy się jak w u siebie. Do dyspozycji mieliśmy salę imprezową i kilka zabiegów rehabilitacyjnych. Dzień zaczynaliśmy od gimnastyki nad morzem przy muzyce, co wzbudziło zainteresowanie innych i ćwiczyły z nami amazonki i Pan Antoni.
Potem śniadanie woreczek z jedzeniem do obiadokolacji i ……. Każdy sam lub w grupie ruszał w wybranym kierunku. Pogoda była wspaniała, więc niektórzy ograniczali się do błogiego lenistwa na plaży, inni spacerowali wzdłuż brzegu raz do wiatraka, innym razem do Niemiec. 
Byli bardziej ambitni i wytyczali sobie dłuższe i ambitniejsze trasy ze zwiedzaniem w okolicach Świnoujścia. Nie obca nam latarnia, forty, port oraz wszystkie ciekawe miejsca na drugim brzegu Świny.

Były wyprawy rowerowe fantastycznymi ścieżkami w stronę Berlina lub Szczecina. Jeden dzień poświęciliśmy na stałą trasę turystyczną dla tych co jeszcze nie byli, dla tych co chcieli sprawdzić co się zmieniło w Kamieniu Pomorskim, Międzyzdrojach czy nad Jeziorem Turkusowym.
Wieczorami organizowaliśmy oglądania zachodów słońca z plaży lub tarasu Radissona lub baletowaliśmy w lokalach Świnoujścia lub naszym własnym, bo okazji było mnóstwo. Nie tylko tzw. wieczorek zapoznawczy i pożegnalny, ale okazji było sporo – mieliśmy solenizantki, jubilatki dla których były życzenia, prezenty i tańce.
We wspaniałej atmosferze i przy fantastycznej pogodzie czas szybko płynął i ani się nie obejrzeliśmy, a znowu wsiadaliśmy do autobusu, aby zatrzymać się na chwilę w Szczecinie. W pociągu było trochę zamieszania, ale szybko pogrupowaliśmy się, aby móc „poczytywać”. Przygód nie będę opisywać, ale macie nam czego zazdrościć – przygoda z mądrą Kasią, czy rowerkowe tarapaty to tylko nieliczne. Zapraszamy w maju 2019 roku – już wyjazd zaplanowanyZ głębokim smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość,
Kiedy już wszystko było tam gdzie potrzeba: balony nadmuchane, namiot przyozdobiony, tablice propagujące naszą działalność ustawione, muzyka podłączona – to zasiadłyśmy w oczekiwaniu na klientów.
Ktoś pojawiał się od czasu do czasu, ale niezawodne były nasze koleżanki, które fantastycznie uruchomiły dyskotekę
i zatańczyły układ zumby pod przewodnictwem Ewy.
Były też tańce międzypokoleniowe.
Myślę, że zaprezentowałyśmy się wspaniale, a teraz to już Ci co tam byli nie zapomną nas na pewno. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka.
Bardzo dziękuję Ewie i Grażynce za pomoc,
a Ci co nie zajrzeli na Kopę Cwila niech żałują, bo tu mogą obejrzeć tylko namiastkę tego co się tam działo. – Asia G
2018-06-11 Kręgle: Właśnie zakończyła się Bowlingowa Liga Treningowa SKS-u Każda rozgrywka, dla każdego uczestnika zakończyła się wynikiem przynajmniej dwu cyfrowym, (choć mistrzowie przekraczali setkę). Jak zwykle: tory były krzywe i nie nasmarowane, a kule nie do końca okrągłe, ale bawiliśmy się wspaniale. Od września zaczynamy prowadzić rozgrywki punktowane więc ćwiczcie dzielnie, bo Puchar Prezesa czeka na zwycięzcę.
2018-06-07 Janowiec, Kazimierz n. Wisłą


Teraz czekała nas dosyć długa droga do Kazimierza, droga piękna, szliśmy wałem z widokiem na Wisłę. Spóźnieni, spoceni dotarliśmy na rynek koło studni do p. Jacka przewodnika. Nie wszyscy chcieli zwiedzać (byliśmy zmęczeni), za to p. Jacek miał dużo energii i chęci do opowiadania.




Nadal realizujemy program zwiedzania fantastycznej okolicy i Wilna (dodatkowo dla chętnych), w drodze powrotnej odwiedzamy moje rodzinne miasto, które w tym roku obchodzi 600-lecie nadania praw miejskich 15-06-1419rok, (dywan kwiatowy na 600-lecie), a ja dokładnie tego dnia ……………………… ???
Spływ 25 czerwca do 29 czerwca 2018.

28 czwartek – to praktycznie ostatni dzień z kajakiem na wodzie, dlatego wszyscy mają niedosyt pływania, ale pogoda i dobre humory troszeczkę nam te braki łagodziły. Popływaliśmy troszkę po jeziorze, po obiedzie obejrzeliśmy ostatni występ na Mundialu biało-czerwonych, a wieczorem spotkaliśmy się na ognisku na podsumowaniu turnusu. Wieczorem były śpiewy, kiełbaski i jak zwykle nagrody i wyróżnienia dla prymusów. Otrzymali je wszyscy, nie zapomnieliśmy o Leszku, Michale, Maćku, Pawle i naszych kierowcach John&John. Oczywiście profesjonalny chór z nutami w rękach, pod batutą szefowej – Marylki wykonał utwór podsumowujący tegoroczny spływ.(na melodię Felek Stankiewicz).

Zwiedzanie zaczęliśmy od Wrocławia. Mimo, że czasu mieliśmy mało to Ostrów Tumski, okolice Uniwersytetu oraz Stare Miasto zachwyciły i zachęciły do następnych odwiedzin tych co dawno lub wcale tu nie byli. Potem pojechaliśmy do naszej bazy wypadowej czyli Pałacu Bruhla w Brodach.
Następnego dnia z rana ruszyliśmy na podbój bratniego kraju zza Odry, głównie Saksonii. Najstarszą i najbardziej wyjątkową budowlą Saksońskiej Szwajcarii jest Twierdza Königstein (Królewski Kamień), która chroni okolicę od ponad 750 lat i rozpościera się na płaskowyżu 247 m nad poziomem Łaby. W czasach politycznej zawieruchy za jej bezpiecznymi murami znajdował schronienie saksoński skarb państwowy, a także wynalazca europejskiej porcelany – Johann Friedrich Böttger. Tutejsze więzienie nazywane było »saksońską bastylią«. Jej wnętrza dobrze poznali liczni znani więźniowie jak chociażby socjaldemokrata August Bebel czy pisarz Frank Wedekind. Liczne atrakcje to m.in. pierwszy saksoński kościół garnizonowy, wielka beczka na wino Augusta Mocnego czy najgłębsza studnia Saksonii. Twierdza nigdy nie została zdobyta przez siły wojskowe, ale w 1848 roku sprytem pokonał ją młody kominiarz-Sebastian Abratzky. Kiedy dowiedział się, że wejście do twierdzy kosztuje 10 talarów, których najzwyczajniej nie miał, zaczął wspinać się na niemal całkowicie pionowy mur twierdzy zbudowanej z okolicznego piaskowca. Po półtorej godziny dokonał tego, czego nie były w stanie zdziałać potężne siły wielu armii – pokonał mury i w pojedynkę zdobył twierdzę. Niestety nagrody i fanfar nie było – trafił na 12 dni do więzienia.
Potem była Kraina ponad tysiąca bajecznych skał i jednej rzeki. Bastei (czyli „baszta”) to piękne miejsce w Szwajcarii Saksońskiej znane z mostu pomiędzy skałami i wspaniałymi widokami na okoliczne skały. Patrząc na nie wracają wspomnienia z Gór Stołowych czy czeskiego skalnego miasta. Jest ich jednak znacznie więcej. Spoglądając wokół, otworzyliśmy oczy zdumienia – z każdej strony aż po horyzont ciągnęły się mniejsze i większe formacje skalne, skaliste pagórki i potężne wzniesienia. Jedne kształtem przypominają piramidy Majów, drugie wulkany, jeszcze inne wystrzeliły do góry, jakby chciały sięgnąć nieba.
Na koniec zaliczyliśmy Zamek Stolpen. Jest to miejsce związane z hrabiną Cosel, najsłynniejszą metresą polskiego króla Króla Augusta II Mocnego. Zamężna kobieta tak spodobała się królowi, że obiecał jej ślub na piśmie, co pozwoliło przebiegłej kobiecie mącić i rządzić na dworze 10 lat. Król nie wytrzymał tego i w 1716 roku uwięził 36-letnią Cosel w odosobnieniu dając jej do dyspozycji 5-osobową świtę. Hrabina była najdłużej mieszkającą personą w ciągu 800 letniej historii Stolpen. 49 lat spędziła ona jako więzień.
Wystawa muzealna w Wieży Johanna jest poświęcona jej życiu. Tam też dowiedzieliśmy się, że określenie „bazalt” zostało użyte tu po raz pierwszy na świecie, w stosunku do skał wulkanicznych ze Stolpen. Zamkowa studnia o głębokości 84,4 metrów jest najgłębszą bazaltową studnią na ziemi! Z najwyższego punktu wzgórza, roztacza się bajkowy widok na saską krainę. A u podnóża rozpościera się urocza miejscowość o tej samej nazwie. Wróciliśmy do naszego pałacu późnym wieczorem pełni wrażeń ale bardzo zmęczeni. Następnego dnia jak zwykle po porannej gimnastyce i śniadaniu znów ruszyliśmy w trasę. Tym razem czekało na nas Drezno – atrakcje, historie i okolice najpiękniejszego miasta Saksonii. Drezno nazywane jest perłą baroku i Florencją Północy. Nie zmieniły tego kręte losy historii i zniszczenia wojenne – z nich Drezno wyszło z podniesioną dumnie głową. Odbudowywało się latami i nadal się odbudowuje. Dziś to jedno z najpiękniejszych niemieckich miast. Rok 1697 był niezwykle ważny dla Polski, Saksonii i Drezna. To właśnie wtedy elektor saski August Mocny został wybrany jako August II na króla Polski. Był człowiekiem silnym, porywczym i niezwykle kochliwym, o jego miłosnych podbojach krążyły legendy, podobno miał tyle dzieci, ile dni w roku. Charakter Augusta Mocnego odcisnął piętno nie tylko na naszej historii, ale także architekturze Drezna. To było jego ukochane miasto, tu się urodził i tu na jego rozkaz w Katedrze św. Trójcy spoczęło jego serce. August Mocny zastał Drezno renesansowe, ale zostawił barokowe. Przepych i rozmach na niespotykaną w historii miasta skalę możliwy był dzięki krociom, które król zarabiał na sprzedaży miśnieńskiej porcelany. Ściągnął do Drezna wielu znanych malarzy, rzeźbiarzy i architektów. Symbolem umiłowania Augusta Mocnego do przepychu jest Zwinger, prawdziwy klejnot Drezna. W miejscu, które do tej pory był obszarem między murami, rozkazał wznieść z piaskowca z pobliskiej Saksońskiej Szwajcarii architektoniczne arcydzieło. To jedyny w swoim rodzaju kompleks budowlany, bogaty w obficie rzeźbione pawilony, bramy, fontanny, a także Muzeum Porcelany założone przez samego króla. Najbardziej znane budowle to Brama Koronna z czterema orłami i koroną Polską oraz zegar kurantowy z miśnieńskiej porcelany. W bombardowaniach zniszczone było praktycznie całe historyczne centrum Drezna, ale jedna, niezwykła ściana odparła wszystkie bombardowania i pozostała praktycznie nienaruszona. Podziwialiśmy na niej historyczny „Orszak książęcy” powstały z okazji 800-lecia dynastii Wettinów. Wykonany został z 25 000 kafelków miśnieńskiej porcelany i ma 101,90 metrów długości, 10,51 metrów wysokości oraz powierzchnię przekraczającą 1000 m². W Orszaku idą 94 postacie, które zmierzają do wyimaginowanej ściany glorii. Pośród nich jest 35 władców Saksonii, naukowcy, artyści, rzemieślnicy, żołnierze, dzieci i chłopi. Wśród nich znaleźliśmy też naszego króla.
W drodze powrotnej okazało się, że mamy kłopoty z chłodnicą w naszym autokarze. Niezawodnym środkiem, aby dojechać do Brodów okazała się musztarda, co spowodowało opóźnienie w powrocie i znowu wszyscy po obiadokolacji nie mieli sił na hulanki. Następny dzień, jako że kierowca miał wolne i zajął się naprawą autokaru my z przewodnikiem udaliśmy się na zwiedzanie okolic Brodów. Poznaliśmy wspaniałych pasjonatów, którzy stworzyli fantastyczny Ośrodek Edukacji Przyrodniczo-Leśnej . Oj, naoglądaliśmy się przyrodniczych cudów natury i ludzkiej pracy i nasłuchaliśmy pasjonujących opowieści. Zakończyliśmy spacerem ścieżką historyczno-przyrodniczą „Od Sasa do lasa”. Wśród ciekawych wiadomości dowiedziałam się o jeszcze jednym znaczeniu słowa bąk.
Wieczorem zaś bawiliśmy się przy ognisku. Okazało się, że na tej wycieczce przeważają Basie i Marysie. Pod przewodnictwem przedstawicielki Baś i Maryś powstały klany skupiające pozostałych uczestników. Mimo bardzo licznej grupy wyjazdowej takie zabawowe poznawanie imion ułatwiło ich zapamiętanie. Basi J. poszło to wspaniale.
Następnego dnia nasz autokar nie mógł ruszyć na trasę więc cześć grupy pojechała mniejszym autobusem, a 10 osób busikiem. Niestety ci z busa, zwani vipami nie dosyć, że mieli gorsze warunki siedzeniowe to jeszcze nie słuchali opowieści przewodnika – Kazia, bo jechał z większą grupą. Przez kolejne dwa dni zwiedzania czuliśmy się jak we mgle, bo nie bardzo wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i co oglądamy w czasie jazdy. Trudno więc nazwać tę dziesiątkę Vipami. Jeden dzień to zwiedzanie Parku Mużakowskiego. To największy w Polsce i Niemczech krajobrazowy park stylu angielskiego. Został założony w pierwszej połowie XIX wieku przez pruskiego arystokratę, trzydziestoletniego księcia Hermanna von Pückler-Muskau. W zamyśle Pücklera park miał stanowić związek wszystkich przejawów współżycia natury i kultury: tworzyć go miało miasto, podmiejskie wsie, rolnictwo, przemysł, łąki, rzeki i stawy. Miał stać się idealnym wyrazem połączenia natury, kultury, techniki i ducha. W 2004 roku został wpisany do Światowego Dziedzictwa UNESCO. Park ma powierzchnię ponad 700 hektarów. Jest położony w dolinie granicznej rzeki – Nysy Łużyckiej, na terenie Parku Krajobrazowego „Łuk Mużakowa” . Po stronie niemieckiej zlokalizowana jest jego centralna część, z zabudowaniami rezydencjalnymi i ogrodami. Po stronie polskiej znajduje się natomiast naturalistyczny park o powierzchni ok. 500 hektarów. Obie części łączą dwa mosty: Most Podwójny oraz Most Angielski . Weszliśmy od strony polskiej w Łęknicy i z każdego punktu podziwialiśmy jego aranżację i coraz bardziej wyłaniający się wśród drzew – Pałac.

Z placu w Muskau pojechaliśmy do Spreewaldu, aby płynąc łodzią turystyczną delektować się widokami i kosztować regionalnych kiszonych ogórków i niemieckiego piwa. Na obiad zatrzymaliśmy się w zajeździe, aby popróbować potraw tamtejszego regionu. Na następny dzień czekało nas „zdobycie Berlina”. Nie wszystkim dane było zobaczyć wszystko, bo Ci co siedzieli w busie nie mieli okazji usłyszeć przewodnika.
22-09-2018 Pożegnanie lata

Dzień 22.09.2018 zapowiadał się bezdeszczowy i z możliwością przebłysków słońca. Na stacji PKP w Piasecznie spotkała się więc grupa ok. 30 osób, żeby na Górkach Szymona pożegnać lato. Wyruszyliśmy chwilę po 10 – tej, po drodze zatrzymując się w sklepie w celu zakupu kiełbasek, chleba, musztardy i keczupu, ponieważ w planie było ognisko. Droga niezbyt długa ale z przygodami, bo trochę zabłądziliśmy i musieliśmy się pytać miejscowych jak dojść. W czasie marszu co chwila dołączały nowe osoby. Po dojściu na miejsce okazało się, że są nowe ławeczki i duża wiata, czego nie było w zeszłym roku. Rozsiedliśmy się, na stołach pojawiły się wiktuały przyniesione z domu.
Każdy dostał papierowy kwiatek, który można było sobie przywiesić na ręce, głowie albo szyi. Zrobiło się bardzo kolorowo. Za chwilę zapłonęło ognisko i pierwsze głodomory zaczęły piec kiełbaski. Dotarła jeszcze grupa „śpiochów” i w rezultacie było nas chyba ok. 50 – ciu osób. Po zaspokojeniu głodu i przepłukaniu gardła zaczęły się gry i zabawy. Niestety nie było naszej najlepszej kulturalno – oświatowej Asi, więc musieliśmy radzić sobie sami. Na początku było podawanie piłki góra – dół. Zwycięska drużyna , a były dwie, dostała nagrody w postaci małych spinaczy z kwiatkami. Następnie wrzucanie piłeczek do kosza i tradycyjne przeciąganie liny. Oczywiście każdy z uczestników zabaw dostał nagrodę.
Po trudach związanych z zabawami znowu zaczęliśmy się posilać i popijać. Około godz. 14 – tej zaczęliśmy się rozchodzić w mniejszych lub większych grupach. Uważam, że impreza była udana. Pogoda dopisała, uczestnicy i humory też. – Agnieszka Ł.
18 do 20-09-2018 Frombork
W dniu 18 września br. wyjechaliśmy na wycieczkę 3-dniową. Trasa: Lidzbark Warmiński -Frombork-Elbląg.

06-10-2018 Złap bakcyla – spotkanie z mieszkańcami Ursynowa
Dziś w godzinach od 12 do 15 w Lasku Brzozowym na Ursynowie bawiliśmy małych i dużych na prezentacji organizacji pozarządowych.
Były zabawy intelektualne, manualne i sportowe. Każdy uczestnik otrzymywał pieczątkę i upominek. My rozdawałyśmy: dziewczynkom kwiatki i bransoletki, które wykonały samodzielnie lub przy współpracy z naszymi koleżankami, chłopcy dostawali samochody lub balony, a maluchom dawaliśmy świecące piłeczki na gumce.
Do wyścigu samochodzikiem po linie udało nam się namówić włodarzy naszej dzielnicy – poszło im wspaniale.
Za zebranie pełnego paszportu pieczątek Urząd Dzielnicy Ursynów przygotował nagrody. Pogoda była fantastyczna, a więc wszyscy bawili się dobrze. Bardzo dziękuję Ewie i Grażynce za pomoc, Joli, Krysi i Ani za odwiedziny naszego stoiska. Asia G.
Bal Przebierańców 6.10.2018: – odbył się w sali przy ul.Hawajskiej. Dotarły do mnie informacje, że wszyscy bawili się wspaniale i wyglądali świetnie. Na dowód przedstawiam kilka zdjęć, które otrzymałam od uczestników z SKS.
16-10-2018 Grzybobranie
Właśnie od Basi J. dostałam zdjęcie z dzisiejszego grzybobrania. Skoro w południe już koszyki prawie pełne więc grzyby chyba obrodziły. Teraz pewnie będą świętować te dobre zbiory. Ciekawa jestem kto został Królem grzybobrania, ale na to musimy poczekać do jutra. Poniżej sprawozdanie od Bożenki 

W dniu 16.10.18 r. spotkaliśmy się przy Multikinie, aby wyruszyć na grzybobranie do Broku. Widać było, że jedziemy na grzyby, niektórzy mieli wiaderka, inni kosze, koszyczki. Po krótkiej podróży zatrzymaliśmy się w miejscowości Poręba (blisko Broku). W międzyczasie w autokarze ogłosiłam konkurs na królowę i króla grzybobrania oraz godzinę zakończenia zbierania grzybów (13.30). Ruszyliśmy do lasu, utworzyły się grupy bo tak lepiej, sympatyczniej i bezpiecznie. Pogoda znakomita, niebo bez chmur. Wszyscy byli bardzo zdyscyplinowani i stawili się na umówioną godzinę. Wtedy to został rozstrzygnięty konkurs (kto miał najwięcej grzybów). I tak KRÓLOWĄ została ROMA A.S., KRÓLEM MAREK B., a BASIA Z. znalazła największego grzyba.
Po udekorowaniu zwycięzców (kapelusze – pragnę nadmienić, że były przystrojone przez moje wnuczki Jagodę i Oliwkę) oraz wręczeniu drobnych upominków ruszyliśmy na obiad do Broku. Obiad pyszny, po nim mieliśmy trochę czasu wolnego. Niektórzy odpoczywali, „czytali książki” (a było w czym wybierać), inni wybrali się na spacer nad Bug. Ok. 15.00 wyruszyliśmy do domu. Myślę i mam taką nadzieję, że grzybobranie było udane. Nikt nie wrócił do domu z pustym koszykiem (a o to chodziło). Bardzo dziękuję za uczestnictwo, dobre humory i miłą atmosferę. Pozdrawiam -Bożena
2018-10-19 Rajd Wawerski
Jak co roku, w piątek 19.10.2018.odbył się tradycyjny Rajd Wawerski. Na zbiórce o godz.9.00 na stacji PKP Falenica z SKS przybyło 14 osób. Jak doniosła Basia J. przy pięknej pogodzie , w jesiennej scenerii jak zwykle była gimnastyka, długi spacer, a potem nasi przyjaciele z Wawra przyjęli nas pieczoną na ognisku kiełbaską. Były patriotyczne śpiewy i opowiadania. Nasza Michalina wyczarowała przepiękne róże z jesiennych liści. Było wspaniale. Byle do wiosny w Kabatach.

07-11-2018 Kielce
Była to nasza prawie ostatnia wycieczka w 2018 roku. Zostały nam jeszcze tylko wizyta na basenach w Uniejowie, bo jak zwykle sezon rozpoczynam i kończymy kąpielami w wodach termalnych. Jak zwykle wszyscy bawili się wspaniale przy dobrych humorach, pięknej pogodzie i perfekcyjnej organizacji wycieczki przez Bożenkę D. Troszkę się spóźniliśmy na spotkanie z przewodnikiem p. Kazimierzem, bo na drodze zatrzymał nas ogromny korek, ale dalej już wszystko przebiegło pomyślnie. Zaczęliśmy od Kadzielni – 295m wzgórze kształtem przypominające kazalnicę gdzie zbierano zioła dla kieleckiej kolegiaty, stąd nazwa. Zbudowane ze skalistych wapieni dewońskich. W 1770r. uruchomiono tu pierwszy wapiennik, czyli piec do wypalania wapna. Najbardziej wyróżnia się ostaniec skalny zwany Skałką Geologów, który od XX w jest pod ochroną. Mnóstwo jaskiń, szczelin ukazują zjawiska krasu kopalnego. Dla uczczenia IX wieków Kielc zbudowano wspaniały amfiteatr na 6tys widzów, a za nim góruje monumentalny Pomnik Bohaterom o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne.
Następnie udaliśmy się do wspaniałej Jaskini Raj, która urzekła nas swoim bogactwem stalaktytów i innych walorów naciekowych tworzonych przez naturę. Spacer między komorami to jak przebywanie w kosmosie. Niestety doznań nie możemy Wam pokazać bo robienie zdjęć jest zabronione, więc musicie tam pojechać, aby to podziwiać. Za to na innym wzgórzu – Karczówka, gdzie wznosi się przepiękna siedziba Księży i Braci Pallotynów to Kościół św. Karola Boromousza zrobiliśmy zdjęcie prawie całej naszej gromadki. Znów podziwialiśmy widoki: panoramę Kielc, wspaniałe skały, bogate rezerwaty leśne i ślady staropolskiego górnictwa kruszcowego w postaci hałd i zapadlisk.
Ostatnim punktem zwiedzania był nowoczesny Kielecki Raj Geologiczny. Tu dzięki opowieściom przewodników i trójwymiarowym obrazom kina udaliśmy się w czasy tak odległe, że baśniowe, kiedy to głównie woda była domem wszelkich żyjątek.
Na koniec jeszcze spacer po Starówce, grupowe zdjęcie pod Zamkiem, smaczny obiadek i niestety musieliśmy pożegnać Kielce.
Znowu była to bardzo udana wycieczka pokazująca piękno naszej ziemi ojczystej.
częstowałam cukierkami (bo wszyscy na to zasłużyli). Podróż trwała krótko, na baseny przyjechaliśmy przed czasem. Trzeba było trochę poczekać na otwarcie Nie był to dobry termin, bo było dużo dzieci, ale my „Wilki morskie”znaleźliśmy dla siebie wiele atrakcji. Kościorki wygrzaliśmy i po dwugodzinnej kąpieli spotkaliśmy się w autokarze, żeby wyruszyć do Warszawy. Uniejów był ostatnią wycieczką w tym roku. Dziękuję Irkowi (kierowcy) za szczęśliwe nasze powroty do domów, i Wam za miłą atmosferę oraz uczestnictwo.
Życzę wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz dobrego Roku 2019.
Pozdrawia -Bożena
Niech magiczna noc Wigilijnego Wieczoru przyniesie Wam spokój i radość.
Niech każda chwila Świąt Bożego Narodzenia
Żyje własnym pięknem,
A Nowy Rok obdaruje Was
Pomyślnością i szczęściem.
Niech spełniają się wszystkie Wasze marzenia
Tego wszystkiego dla całej wszystkich członków i przyjaciół SKS-u oraz ich bliskich
życzy – Zarząd
Szlachetna PaczkaJuż kolejny raz wzięliśmy udział w akcji obdarowania świątecznego osób, których nie stać na „Mikołaja” . Jak zwykle wszyscy dzielili się chętnie z potrzebującymi. Pani Monika z córeczką były zachwycone.
Pozostało 1063zł, tę sumę przeznaczamy na kilka paszportów w Akademii Przyszłości dla potrzebujących dzieciaków z dużymi problemami. Można wejść na stronę Akademii i dowiedzieć się o jej szlachetnej działalności. Naprawdę Warto Pomagać. Bądźmy wrażliwi na cudze nieszczęścia.Rodzina obdarowana bardzo dziękuje za wszystko, co od nas otrzymała. – Irena Cichocka. 
paczki pakowane u Irenki.
9.XI. i kolejne jesienne rowerkowe spotkanie tym razem przy Metrze Kabaty, godzina 10.00 – przyjechala Bożenka, Jurek, Wojtek, Andrzej i ja. Bylo mgliście i rześko, powiedziałabym wręcz chlodnawo. Zjechalismy w dół, w kierunku Powsina nową, piekna trasą i obralismy azymut na Wisłę, na Kepę Oborską. Jechaliśmy dobrą asfaltowa drogą, która pieknie wila się wśród pól i wiosek. Jadac tak we mgle, mijalismy stadniny koni, pola porosnięte pięknie kwitnaca o tej porze niebieską facelią. Zatrzymywalismy sie na mostakch i mosteczkach by popatrzec na zamglone rzeki i zrobic zdjęcie, choc Andrzej kategorycznie zapowiedzial na samym poczatku, że dziś nie będzie robienia zdjęc ( więc nie dostanie ). Miejscami mgla byla tak duża, że prawie nie bylo widac koni pasacych sie na pastwisku. Podziwialliśmy piekne, stare wierzby otulone bialym puchem, za ktorymi nie bylo juz nic. Dookola byla cisza i spokój, jechalismy delektując się tym cudownym wilgotnym powietrzem, które delikatnie masowalo policzki. I jechalibysmy tak jeszcze dlugo, gdyby raptem nie okazao się, ze brakuje Wojtka. Dlugo na niego czekalismy, w końcu Jurek pojechal na poszukiwanie zagubionej owieczki. Ale to już normalka, prawie na każdej rowerowej wycieczce Andrzej kogoś gubi i nie zawsze odnajduje. Tu bylo nas piecioro, wiec nie dziwie się, że nie mogl sie doliczyć. Ale w Puszczy Augustowskiej bylo nas tylko czworo i najpierw Andrzej zgubil mnie a gdy, dzieki pomocy kierowcy ciężarowki, odnalazlam chlopakow, to wówczas okazalo się, że zgubili też i Aldonę – bylismy w Puszczy Augustowskiej, na rowerach, nie na grzybach i …tylko czworo. Zatrzymywalam wówczas samochody ( przejeżdżaly tylko dwa ) prosząc o pomoc w odnalezieniu koleżanki. I tylko dzięki ich pomocy, w końcu w czwórkę pojechaliśmy, bardzo już glodni, na obiad. Teraz też Wojtek się znalazl, ale widać, bylo mu b. przykro, no cóż…. Pojechaliśmy dalej nad Wisłę, do Kępy Oborskiej, podziwialiśmy miejsce wydobycia piasku, gdzie teren wyglada jak krajobraz księżycowy, mijaliśmy odcinek budowy obwodnicy, i gdy już skierowaliśmy sie w strone Wilanowa, mgły pomalu zaczęły sie podnosic, az w końcu słoko wyjrzalo zza gęstej pierzynki. W Wilanowie pojechaliśmy jak zwykle do gruzińskiej knajpki na male co nieco. Ja zamówilam zapiekankę z cukini – byla boska, polecam:) Każdy zamowil co innego ale wszystkim jak zwykle bardzo smakowało. Najedzeni, odpoczęci, pojechaliśmy na Ursynów. Andrzej doprowadzil grupe do końca w całości 🙂
Dziękuję wszystkim za mile spędzony dzień 🙂
Czy to bylo ostatnie nasze rowerkowanie w tym roku? – nie wiem. Ale myśle, że jeżeli będzie ładna pogoda to Andrzej jak zwykle, wysle stosowna informację.
Całe relacje z wizualizacją można obejrzeć w załączniku: 2018 Rowerki
koszulki z logo
Koszulki z logo SKS – próbowaliśmy rozwinąć akcję koszulek z naszym logo. Już w wakacje powstał projekt i rozpoznanie wśród firm. Firma została wybrana, koszulki zaprojektowane tylko chętnych na nie nie udało się pozyskać w wystarczającej liczbie. Tej nie pasował kolor, innej fason. Problemów więcej niż zamówionych koszulek. Wierzę, że rok 2019 będzie lepszy dla takich akcji.– koszulki będą zielone z czarnymi napisami,
na plecach dużym.
Koszulki dodadzą wyrazistości naszej grupie na imprezach i spotkaniach grupowych. Zachęcamy do zakupu. 























































